Idziemy do sądu z Burmistrzem Lubartowa Krzysztofem Paśnikiem. Jawność urzędu zaczyna się psuć. Skarżymy odmowę przekazania treści opinii prawnej, wydanej do projektu uchwały podwyższającej radnym diety. Jak stwierdził John Emerich Edward Dalberg-Acton w liście do biskupa Mandella Creightona: „Każda władza deprawuje, a władza absolutna deprawuje absolutnie”.
Zastanawiamy się, kiedy następuje przekroczenie tej cienkiej linii. Zastanawialiśmy się też, od którego końca psuje się „jawna” ryba.
Wkrótce po wyborach samorządowych 2018 roku, odwiedził nas w Lubartowie Christian Davies z The Guardian. To była długa, trochę dziwna rozmowa, bo na przykład nie rozumiał, dlaczego wg nas, udostępnienie kontaktu przez 12 radnych na pierwszej sesji, to jest dla nas „aż”. Dla niego, to było „tylko”. Dosyć długo rozmawialiśmy o tym, jak się działa w małym mieście, jak w ogóle wygląda stosunek do jawności w urzędach. I tak, spacer po Lubartowie doprowadził nas do Urzędu Miasta. Udało nam się wówczas porozmawiać z nowym burmistrzem Panem Krzysztofem Paśnikiem Rozmawialiśmy oczywiście o polityce i jawności w życiu publicznym. Efektem rozmów z działaczami obywatelskimi były teksty w The Guardian „Poland’s democratic spring: the fightback starts here” i Gazecie Wyborczej.
Jak to wygląda niespełna dziesięć miesięcy od naszej rozmowy? Zwróciliśmy się do urzędu o udostępnienie nam opinii prawnej, dotyczącej projektu uchwały o podwyżkach diet dla radnych. Bo jej treść w dalszym ciągu budzi nasze wątpliwości.

Niestety, w odpowiedzi padły znane nam już z poprzedniej sprawy – innego Burmistrza Lubartowa, innej władzy – argumenty tożsame. „Dokument wewnętrzny, nieoficjalny, roboczy” tudzież w ogóle niemający waloru informacji publicznej. Burmistrz odmówił nam również wydania decyzji administracyjnej, z czym też już w naszej działalności się spotkaliśmy. Opinia prawna, o którą wnioskujemy została wykorzystana w procedowaniu wspomnianej uchwały, dotyczącej wysokości diet radnych, stanowiła także podstawę złożonych poprawek, więc wg nas, w żadnym razie nie można jej traktować, jako dokumentu roboczego, wewnętrznego. Pomijając wątpliwości na temat charakteru dokumentu roboczy/nie roboczy opinia została opłacona z publicznych środków. Ani Grzegorz Gregorowicz – autor projektu, ani Krzysztof Paśnik nie finansowali z kieszeni prywatnej usług prawnika.
Mamy obowiązujący Statut Miasta. Co prawda fragmentarycznie, bo nie ma wersji jednolitej, ale zgodnie z nim, projekty uchwał są opiniowane, co do ich zgodności z prawem. Dlatego ta opinia prawna, jak i każda opracowana do konkretnego projektu uchwały jest dla nas informacją publiczną.
I tak po 10 miesiącach nowa władza, interpretuje jawność po swojemu, albo – po staremu, co już znamy z poprzednich władz. W sumie szybko poszło, a szkoda.
Z kolei naszym czytelnikom, którzy pytają, dlaczego o różnych sprawach nie piszemy od razu, odpowiadamy – dlatego, że wolimy poczekać na dokument, niż dezinformować odbiorców.
I tak, płynnie możemy przejść do pytania:
Ile kosztuje referendum?

Każdy, kto ma mgliste pojęcie o finansach publicznym i konstrukcji budżetu w samorządzie wie, że obowiązkowe jest tworzenie tzw. rezerwy ogólnej, przewidzianej na nieprzewidziane wydatki.
W budżecie na 2019 radni przegłosowali jej wysokość na 130.000,00 zł. Ta sama osoba wie, że w przypadku niewykorzystania tych środków, one nie „przepadają” -po prostu konstruuje się budżet na rok kolejny. To też odpowiedź na argument, typu – zabraknie nam, żeby do czegoś dołożyć. Od tego jest budżet, ponieważ dokładnie jest to PLAN dochodów i wydatków, przychodów i rozchodów PLUS założenie wiadomych i niewiadomych, czyli rezerwy celowe (np. budżet obywatelski, zarządzanie kryzysowe) i rezerwa ogólna.
Jak wygląda procedura uchwalania budżetu, opisywaliśmy na stronie lubartow.mamprawowiedziec.pl w artykułach „Samorząd bez tajemnic”. Widzimy potrzebę dalszej edukacji na tym polu i do tematu wkrótce wrócimy.
Tymczasem, odnośnie i wbrew publicznie głoszonym tezom, zweryfikowanym przez nas z odpowiedzią Urzędu Miasta, informujemy, że wydatki na referendum w wysokości około 66 tysięcy złotych wrócą do mieszkańców Lubartowa w postaci diet.
Jeśli chodzi o koszty referendum, to Burmistrz Miasta napisał nam, że „w budżecie Miasta Lubartów na rok 2019 nie przewidziano środków na organizację referendum”. Nas to nie dziwi. My też nie przewidywaliśmy, że niespełna rok po wyborach taka sytuacja się zdarzy.
I takim okolicznościom przyrody służy pozycja budżetowa – rezerwa ogólna.
Wg urzędu, na referendum wydamy z miejskiej kasy 65.888,00 zł, nie, jak manipulują przeciwnicy referendum 170 000 – 200 000.
Zobaczymy na ile zgodne będą te szacunki, w każdym razie pieniądze te przede wszystkim zasilą portfele mieszkańców Lubartowa, członków komisji. Ile konkretnie? Tyle samo, ile dla członków komisji wyborczych, czyli:
– dla przewodniczących obwodowych komisji wyborczych — 500 zł
– dla zastępców przewodniczących obwodowych komisji wyborczych — 400 zł
– dla członków obwodowych komisji wyborczych — 350 zł.
Po przekroczeniu wymaganego progu frekwencji, zostaną rozpisane nowe wybory. Które, podobnie jak inne wybory, są finansowane ze Skarbu Państwa, o czym mowa w art. 191 Kodeksu wyborczego.
I z których gros środków – podobnie, jak z miasta – trafi do mieszkańców w postaci diet dla członków Komisji. W 2018 roku konkretnie tyle:
Dział 751 – Urzędy naczelnych organów władzy, kontroli i ochrony prawa oraz sądownictwa
Planowana dotacja z budżetu państwa na realizację zadań bieżących z zakresu administracji rządowej oraz innych zadań zleconych gminom wynosiła 186.921,00 zł, w ciągu roku 2018 otrzymano dotację w wysokości 181.569,80 zł na:
Plan Wykonanie
– urzędy nacz. organów władzy – aktualizacja spisu wyborców 4.470,00 4.470,00
– wybory do rad gmin, powiatów i sejmików woj., wójtów, … 182.451,00 177.099,80
Kwota 200 tys. zł, czyli 177.099,80 głównie na wynagrodzenia członków Komisji wyborczych ze środków pochodzących – Uwaga! (ta uwaga jest także w celach edukacyjnych dla radnych)- raz jeszcze: z dotacji z budżetu państwa na realizację zadań bieżących z zakresu administracji rządowej oraz innych zadań zleconych gminom.
Nie. To nie jest dla nas marnotrawienie środków. To są wydatki na demokrację.